"Kwartet" jest dowodem na to, że nie każdy wybitny aktor musi od razu brać się za kręcenie filmów... Fabuła jest bardzo epizodyczna, tło zarysowane pobieżnie i sam główny wątek niestety wtórny - ona i on kiedyś razem, teraz muszą przełamać dawne urazy... No i moment zwrotny, gdy słynna diwa potrąca w wybuchu gniewu dawną koleżankę i potem gryziona wyrzutami sumienia postanawia wziąć udział w koncercie... Z koleżanką śpiewaczką oglądaliśmy i zgodnie orzekliśmy, że może za 30lat inaczej spojrzymy na ten film, gdy sami będziemy w tym wieku ;-)