Świetny przykład tego, jak banały życia przekuć w ciekawą historię. Bo nic nie jest tu banalne, choć takich filmów mogłoby powstać mnóstwo. Podoba mi się, że są tu pokazane dwie płaszczyzny: z jednej strony bezradność wobec samych siebie i swoich oczekiwań, z drugiej mocna determinacja, bo czasem trzeba po prostu o siebie powalczyć. I wszystko zagrane bardzo swobodnie, bez żadnego napinania. Dziewczyny pokazują wszystkie emocje – od tych najsilniejszych i destrukcyjnych po te, których same nie znają. Bo każdy ma prawo do tego, by poznać swą wrażliwość, potrzeby ciała, oczekiwania wobec innych. Niektórzy mogą z czymś nie zdążyć, a niektórzy zrobić coś za wcześnie. Opowieść o tym, co uniwersalne, jest opowieścią także o sile i solidarności płci. W świecie, w którym wszędzie płaci się telefonem, czytanie papierowych gazet szokuje, a cała ta nowoczesność pokazuje, że zawsze będziemy z naszym dojrzewaniem do siebie tacy sami. Archaiczni, interesujący, piękni. Girl power, świetna ścieżka dźwiękowa i kilka sposobów na to, by historia inicjacyjna nie była jednak zlepkiem oczywistych obrazów.