Bardzo fajna część, troszeczke w filmie nawiązują do Matta Damona i do Blacburry.
Duzo akcji, wszystko się klei, tyle że trzeba miec na tyle fantazji żeby wyobrazić sobie że to może być dobry film nawet bez naszego M>D.
Ode mnie 8.
Trzyma poziom
"DZIEDZICTWO..." to komiks w najgorszym tego słowa znaczeniu tj. zupełnie oderwany od rzeczywistości. Aż trudno uwierzyć, że napisał je autor trylogii o Jasonie, Tony Gilroy. To był film o jakichś... mutantach. Wmawiał nam, że agenci pokroju Jasona Bourne'a to laboratoryjne szczury poddawane jakimś chemicznym eksperymentom i dzięki temu zamieniają się w doskonałe maszyny do zabijania. Takie Kapitany Ameryki.
"Jason Bourne" powraca na Ziemię. To znów agent po prostu doskonale wyszkolony, bystry, sprytny, niewzykle inteligentny, doskonale wykształcony, radzący sobie z elektroniką, pojazdami, bronią palną, walką wręcz.
Ten jak to określiłeś "komiks" miał dla mnie więcej sensu niż cała reszta filmów o agentach (007, Mission: Impossible itd.).
>"Jason Bourne" powraca na Ziemię. To znów agent po prostu doskonale wyszkolony, bystry, sprytny,
>niewzykle inteligentny, doskonale wykształcony, radzący sobie z elektroniką, pojazdami, bronią palną,
>walką wręcz.
Jasne. Wyhodowany na zdrowej żywności cud natury. hihi ;)
Wracając do filmu, nie zauważyłem na nim specjalnych dziur. Scenariusz został pozbawiony zarówno postaci żrących ołów i sikających napalmem, jak i "niezwykle inteligentnych, doskonale wykształconych, radzących sobie z elektroniką, pojazdami, bronią palną i walką wręcz" ekologicznych super agentów. ;)
1. Obejrzyj sobie serię filmów 007.
2. Zakładam że pilnie śledzisz wszelkie odkrycia z zakresu genetyki zwłaszcza z ostatnich 15 lat i jesteś w tym względzie ekspertem.
3. Rozumiem też że określenia film fabularny / film dokumentalny są dla Ciebie w pełni tożsame.
;)
To prawda, film jest bardziej realistyczny niż Bondy sprzed epoki Craiga, choć i pewnie te craigowe, a również niż te "Missions Impossible". Z drugiej strony nie zawiera "Dziedzictwo..." nic nowego oprócz może owych przymusowych tabletek agentów, a operuje samymi kliszami - wspomagającymi się wzajemnie agentem i tzw. zwyczajną osobą (ładniusią), ich ucieczką pomimo powszechnej inwigilacji tajnych służb, zwycięskimi walkami superagenta, wyścigami pojazdów. Ale jesli to jest tak znakomicie zrealizowane jak w tym filmie, to nie mam nic przeciw temu, tym bardziej, że sprytnie, logicznie wytłumaczono zwroty akcji - powód natknięcia się na siebie owej uciekającej przed służbami dwójki bohaterów, motywację wylotu na Filipiny, opóźnienie zorientowania się w sytuacji służb (za sprawą fortela z wilkiem na Alasce).